Samotny weekend w Beskidzie
Data: październik 2003
Skład:
- Przemek vel Lonely Rider (DR 650 RS) | |
Galeria zdjęć
Początek października, to już na pewno końcówka sezonu, trzeba to uczcić jakimś wypadem.
Gdzie? - oczywiście góry, ale w Bieszczadach już w tym roku byłem więc obieram za cel sąsiada
Bieszczad - Beskid Niski. W sobotę skoro świt podpinam wcześniej przygotowane sakwy i w południe
jestem już w lasach obok Biłgoraja (jadę ulubiona trasą).
Późne popołudnie łapie mnie na bieszczadzkich drogach, szybki obiad w knajpce i szutrówką przez
przełęcz Żebrak zapuszczam się w dziksze rejony. Zamglony las, błotnista droga z wieloma
przejazdami w bród przez rzeki i brak kompanów a także niesamowita cisza po zgaszeniu DR-y
.... tego nie znajdziesz w sezonie kiedy kręci się mnóstwo turystów.
Z drugiej strony po pokonaniu z trudem jednego z brodów przestraszyłem się że jak moto mi padnie
to znajdą mnie dopiero na wiosnę - jak puszczą śniegi ...
Po zmroku decyduje się na nocleg w Komańczy - DR do garażu a ja do wyrka, jednak czasem cywilizacja
się przydaje.
Wstaje rano i w drogę, w Beskidach mnie jeszcze nie było...
Z asfaltu zjeżdżam na polne drogi zaczyna być coraz ciekawiej.
Beskid różni się od Bieszczad kompletnym brakiem infrastruktury,
drogi asfaltowe po prostu go omijają, a polne potrafią skończyć się u kogoś na podwórku.
Droga która wg GPS była przejezdna wykracza poza granice Polski, dobrze że WOPiści mnie nie złapali,
ale słupy graniczne na polnej drodze w lesie to niecodzienny widok.
W pewnym momencie znajduje w lesie altankę z miejscem na ognisko - ze względu na deszcz i
głód rozpalam ogień i biwakuje tam przez jakiś czas, nie wiedziałem że są jeszcze w Polsce
takie miejsca. Po kilku godzinach docieram w bardziej cywilizowane rejony - Krynica...
tu zawsze jest mnóstwo ludzi, tłum na ulicach zniechęca mnie więc nie zatrzymując się śmigam
w kierunku przepięknej drogi wzdłuż Popradu...
Robi się coraz później a mi nie chce się zsiadać z DR-y i szukać noclegu,
dochodzę do wniosku ze szkoda czasu na odpoczynek i sen i lepiej nocą jechać do domu.
Potem już tylko nocny balet z TIR-ami i już około 2.00 jestem w domku. Warto było -
na pewno tam wrócę...
Galeria zdjęć
|