Rajd po Bieszczadach

Data
     17 - 19. 06. 2005,

Skład:
     - Grzesiek (DR 650 RSE)
     - Piotrek (DR 800 BIG)
     - Oldman i Anula (DR 650 RSE)

 

Galeria zdjęć - Grzesiek  |  Galeria zdjęć - Piotrek


Piątek, 17 czerwca
Po dogadaniu się przez tel. wyjechaliśmy na oczekiwany "Rajdzik DR". Piotrek wyjechał ok. 1 (bo już nie mógł wytrzymać) w nocy z Wrocka, ja ok. 2 z Łodzi. Za miejsce spotkania wyznaczyliśmy Wieliczkę.

Po dotarciu,szukałem Piotrka z pół godziny. Czekał na mnie pod wejściem do kopalni, ale okazało się, że są dwa wejścia:) Po wypiciu kawki z termosu, wyruszyliśmy do Leska. Po drodze: Brzesko, Tarnów, Pilzno, Jaslo, Krosno, Sanok. Trasa przebiegła w tępie 110-120 na godzinę z jednym tankowaniem i super widokami.

Po przyjeździe na miejsce (równe 500km wyszło z Łodzi z Wrocka troche ponad), rozbiliśmy się na polu namiotowym gdzie byliśmy jedyni (cena 4zl/namiot 3zl/os). Wyjechaliśmy na bieszczadzkie drogi i dokręcilismy dzienny przebieg do 650km. Pojeździlismy po szutrach, rzekach, górach i góreczkach. Zeszlo nam do wieczora. Potem po tani browar do "Plusa", uzupełnienie poziomu alkoholu (niebezpiecznie spadł przez cały dzień jazdy) i spać.

Z ciekawszych wydażeń bylo zaliczenie przeze mnie efektownej gleby(pierwszej na DR i ostatniej w tym rajdzie).Jest uchwycona na fotach w kolejności.

Sobota
Rano (ok.9) na powitanie deszcz-słońce-deszcz-słońce (bardzo dobra pogoda na leczenie kaca). Po jedzeniu wyjechaliśmy dalej (ok.12). Ustaliliśmy trasę na zasadzie gdzie oczy poniosą i pojechaliśmy do Ustrzyków Dolnych i spowrotem inną drogą. Jechaliśmy kolo Jez. Solinskiego, zaliczyliśmy jazdę po kamieniołomie i dalej przez Polańczyk na dół mapy:) Wjechaliśmy w okolice Soliny i tam trochę pociskalismy na serpentynkach dłużej. Zaliczyliśmy także jakieś szczyty, wspinając się całą drogę szutrami i błotkiem (drogi stworzone pod DR). Tam nam zeszlo duużo czasu. A Piotrek pokazał jak powinno się jeżdzić bigiem po terenie:) i po serpentynach :)

Spowrotem z Ustrzyków w między czasie zjedliśmy placki po bieszczadzku (tu tak nazywają placki po węgiersku). W czasie jakiegoś postoju zadzwonił Piotrek (Oldman), że przyjedzie do Leska.

Pod wieczór zakupy:) i zjechaliśmy na pole namiotowe. Tam czekał na nas Oldman z córą Anią.Pogadaliśmy, zjedliśmy po hamburgerze, uzupełniliśmy płyny i spać.
Jazdy nam zeszło ok. 6 godzin, w tym czasie przejechaliśmy ok 300km (ale jakich:))

Niedziela
Smutek powrotu i obolałe mięśnie.
Tez troche pochmurno z rana, a potem super słonko. Już nie jeździliśmy po Bieszczadach. Pogawędki, jedzenie, pakowanie tobołów. Wyjechaliśmy (dokładnie 10:46) wszyscy razem, ale Oldman z Anulą odłączył się żeby troche jeszcze pojeżdzić.

My pojechaliśmy dalej w kierunku domu. W Jaśle tankowanie (troche nam się droga popierdzieliła) i dalej przez Pilzno,Tarnów itd. W Krakowie to dopiero sobie pobłądziliśmy jak na Olkusz wyjechać. Za Olkuszem przy zjeździe na Częstochowe się rozdzieliliśmy i dalej samotny powrót do domu.Całą drogę z gór mocno wiało.

Do Wrocławia zajechałem (Piotrek) o 17:50, jechało mi się całą drogę jedwabiście, muszę pochwalić kierowców "puszek" którzy (jak nigdy) praktycznie caly czas zjeżdżali na pobocze i puszczali nas na trzeciego.

Po powrocie stan licznikow wzrósł o:
1497 km u Piotrka
1404 km u Grzecha
u Oldmana b.d. :)

PS. Było warto się pomordować:) dla tych: widoków, dróg, szutrów i innych. Było rewelacyjnie i już:)

Grzesiek i Piotrek   

Galeria zdjęć - Grzesiek  |  Galeria zdjęć - Piotrek